Uzbrojeni. Od palców stóp po czubek głowy.

Usiłujemy żyć. Obdarci z czucia. Zamrożeni, zamknięci, uzbrojeni. Doskonale wiemy jak się bronić, choć wciąż czujemy się ofiarami. Losu, sytuacji, w relacji. Naprawdę uzbrojeni jesteśmy idealnie. Chronimy serce, brzuch, głowę. Byle by nikt nas nie zobaczył nagimi i słabymi. Piękne wizerunki, kogoś silnego, wspaniałego, człowieka sukcesu, boginii. Gdyby jednak przyjrzeć się bliżej, okazać się może, że te cudowne postaci, to maski, to żołnierze i żołnierki, którzy/które walczą w słusznej sprawie. Obronie przed słabością, przed dopuszczeniem do siebie kogokolwiek, kto mógłby zobaczyć ile mamy blizn, wciąż żywych ran, ile niesiemy lęku.

Dopóki będziemy wierzyć, że Bogini to ta, która zawsze jest gotowa, która zawsze jest w pełni sił, tak długo będziemy czuć oddzielenie człowieka od Boginicznej energii. Tak długo jak będziemy wierzyć, że Bóg/Bohater to ten, który życie oddaje z poświęceniem i bez lęku, tak długo rana w sercu, oddzielająca życie od śmierci, człowieka od Boga będzie się powiększać.

Doświadczenie ostatnich dni bardzo mocno pokazuje mi jaka moc jest w komunii, czyli połączeniu życia i śmierci, boskości z człowieczeństwem. A tym co je oddziela, co staje na drodze do połączenia często jest lęk, porównywanie, że jedno jest lepsze od drugiego, przywiązanie do jakiegoś wizerunku czym jest jedno a czym drugie. Tym czasem jedno bez drugiego nie istnieje. Jeśli możemy mówić o istnieniu czegokolwiek. Daleka jednak jestem od dematerializacji tego świata. Czuję go, słyszę, widzę, i póki to się dzieje za pomocą moich zmysłów, tak długo mówić będę o istnieniu. Pozostawiając górnolotne filozofie na inny czas.

Przeczytałam ostatnio, że to Ziemia mnie uzdrowi. I tak jakoś poczułam wówczas, że pragnęłabym czegoś bardziej górnolotnego właśnie. Będąc z tym zdaniem uzmysłowiłam sobie, że Ziemia symbolizuje ciało. Tak jak mówi pieśń „Ziemia moim ciałem, woda moją krwią, powietrze oddechem, ogień – siłą mą”. Oddzieleni jesteśmy od swego ciała, od ziemi, od czucia. Lecz pragnienie bliskości w relacjach wciąż jest w nas skryta, niezależnie czy się do tego przyznajemy czy nie. Pojawia się zatem pytanie, co musi się wydarzyć, abyśmy z tych zbroi wyszli? Abyśmy odważyli się, pozwolili sobie, na uznanie swojej słabości, swoich historii, swoich ran i zadanych ciosów? Co ma się wydarzyć, abyśmy znów byli bliżej ciała, bliżej Ziemi, czuli i słyszeli co chcą nam powiedzieć? Czego potrzebujemy aby móc doświadczyć tej komuniii, bez lęku, że gdy będę w miejscu słabości to stracę boskość?

Kołaczą mi te pytania jak mantry. Tydzień na łonie natury, w ciemności, pozwolił mi na wyciszenie, na spotkanie się z tymi lękami, z tym oddzieleniem, które ja sama wzmacniałam nie chcąc puścić lęku, nie chcąc uznać swojej słabości, broniąc się przed dopuszczeniem do siebie, że mogę być kochana także taka. Biegać nago po łące, bez lęku, że ktoś to oceni, że ktoś zrobi mi krzywdę. Znaleźć swoje bezpieczne miejsca, gdzie choć na chwilę mogę czuć swoją naturalność, dzikość, swobodę. To jest coś do czego zachęcam każdego. To jest różne od ekshibicjonizmu, od chęci udowodnienia komuś czegoś, od walki o bycie sobą, od działania aby zagłuszyć lęk. Nie musimy naprawdę nic robić. Wystarczy, że się zatrzymamy i pobędziemy z tym co jest. Poczujemy bicie swego serca, usłyszymy śpiew ptaków, głos Duszy czy Boga. Jakkolwiek to rozumiemy. Możemy nie wiedzieć, mylić się, bać. Możemy też to wszystko puścić, aby nie karmić tych strachów, napięć, aby przestać wzmacniać to podzielenie. Czasami to jest największym bohaterstwem. O wiele większym od dźwigania tej ciężkiej zbroi. Zauważ ile wysiłku wkładasz w to aby utrzymać przed sobą i innymi jakiś swój wizerunek…jakże pomocne w tym są media społecznościowe. A gdzie jest miejsce na Ciebie prawdziwego/Ciebie prawdziwą?

Dać się przytulić, pozwolić komuś być obok, bez fajerwerków. W ciszy. Po prostu. To jest magia, to jest bliskość. Ona przychodzi. Jeśli tylko na to pozwolisz. Pozwalając tym samym czuć swą skórę i czuć się bezpiecznie. Czyniąc każdą chwilę wyjątkową. Choć nie jest niczym stałym, wymaga uważności, otwartości i braku koncepcji. Na siebie, na nią.

Życzę Ci doświadczenia, która pozwoli Ci poczuć tę komunię, połączenie, jedność. Da odwagę, aby się zatrzymać, oddychać i czuć. Tym samy zdjąć zbroję i rozgościć się w sobie, w tym co jest. Tylko, albo aż tyle.

Dorota KomasaDSC_0735

Kategorie Artykuły

Dodaj komentarz

search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close